czwartek, 15 listopada 2007

Cała prawda o misji w Iraku

W Iraku przeżyli piekło. Wielu załamało się psychicznie. Na pomoc psychologa nie mogli jednak liczyć. Polscy żołnierze, którzy wrócili z misji w Iraku opowiedzieli nam, jak wojsko "troszczy" się o ich zdrowie. Przed wyjazdem zapewniano ich, że będą mieli znakomitą opiekę psychologiczną. Maciej i Aleksander twierdzą jednak, że w sytuacjach kryzysowych nie mieli na kogo liczyć, a psychologa podczas kilkumiesięcznej misji widzieli tylko raz.

- Nie powinno dochodzić do sytuacji, gdy żołnierz, który potrzebuje osobistego kontaktu z psychologiem, czeka na niego kilkanaście dni, bo psycholog nie może dostać się do bazy, w której stacjonuje żołnierz - mówi Marcin Ogdowski, który był korespondentem portalu internetowego INTERIA.PL w Afganistanie.

Maciej ma 25 lat. W Iraku był 6 miesięcy. Po misji odszedł z wojska. 27-letni Aleksander był w Iraku 4 miesiące. Został ewakuowany do kraju po wypadku. Ma 65 proc. uszczerbku na zdrowiu.

Na misję do Iraku pojechali świadomie. Chcieli się sprawdzić, zdobyć wojskowe doświadczenie. Wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Jednak to, co tam zastali, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Wszechobecny stres mocno dawał się we znaki.

- Bardzo często ci, którzy w kraju byli fenomenalnymi żołnierzami, na misji szybko łamali się psychicznie. Zdarzało się to dosyć często. Jeden z kolegów, o którym mówiono, że ma jakieś problemy, pod wpływem stresu, nerwów i nieopanowania się odbezpieczył broń i skierował ją w kierunku swoich kolegów - opowiada Maciej Pierchlak, który spędził na misji w Iraku 6 miesięcy.

Wylatując do Iraku byli pewni, że na miejscu będzie ktoś, kto w kryzysowych chwilach pomoże odzyskać równowagę. O obecności psychologów zapewniało żołnierzy Ministerstwo Obrony Narodowej. Maciej i Aleksander twierdzą jednak, że rzeczywistość dalece odbiegała od teorii.

- Nie przypominam sobie, żeby ktoś mi pomagał, ani moim kolegom. Każdy był zdany na siebie - mówi Aleksander Szubryt, który spędził na misji w Iraku cztery miesiące i został ranny w wypadku.

- Pani psycholog zostawiła nam ulotki, z których sami mieliśmy określić nasz stan psychiczny. Nikt z nami nie rozmawiał osobiście, nikt nie starał się nam pomóc - dodaje Maciej Pierchlak, który spędził na misji w Iraku 6 miesięcy.

Po kilku miesiącach wrócili do kraju. Jeszcze na misji byli zapewniani, że przejdą szczegółowe badania, że nie będą zostawieni sami sobie.

- Badania są na tyle szczegółowe, żeby każdy żołnierz dowiedział się, jaki jest jego stan psychiczny w danej chwili - zapewnia Izabela Tomaszewska, psycholog z Inspektoratu Wojskowej Służby Zdrowia.

- Musiałem zrobić kartę obiegową, wiec byłem u psychiatry, u psychologa. Wpis mi zrobili i na tym się zakończyło moje badanie - opowiada Aleksander Szubryt, który został rany w wypadku podczas misji w Iraku.

Żeby ułatwić żołnierzom powrót do normalności, wojsko organizuje dla żołnierzy z misji turnusy profilaktyczno - lecznicze. Nie wszyscy żołnierze chcą jednak na nie jeździć.

- Ludzie boją się wytykania palcami, przypisywania łatki: "On był na turnusie, on ma problemy jakieś" - mówi Maciej Pierchlak, który spędził na misji w Iraku 6 miesięcy.

Wojsko jest z udzielanej żołnierzom pomocy bardzo zadowolone. Ale sami specjaliści przyznają, że zostało jeszcze wiele do zrobienia.

- Nie jest źle, ale może być lepiej. Średnio na 400 żołnierzy przypada jeden psychoprofilaktyk. Uważam, że jest to liczba wystarczająca - mówi profesor Stanisław Ilnicki z Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego w Warszawie.

- W Afganistanie są problemy, ponieważ tam te bazy są rozproszone i komunikowanie się jest niebezpieczne - wyjaśnia Stanisław Ilnicki z Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego w Warszawie.

Słowa lekarza potwierdza Marcin Ogdowski, który był korespondentem w Afganistanie. Na własne oczy przekonał się jak wygląda opieka nad polskimi żołnierzami.

- Opieka jest moim zdaniem niedostateczna. Gdy byłem w Afganistanie widziałem, że na liczący ponad 1200 osób kontyngent przypadał jeden psycholog - opowiada Marcin Ogdowski.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

jestem teraz w iraku na misji stabilizacyjnej i opowiem sie za tym ze na misjach wszelkiego rodzaju jest naj wazniejsza rozmowa z kolegami z plutonu czy druzyny a ci ktorzy pisza ze im byl potrzebny psycholog to nie mogli sie chyba pogodzic ze swoimi problemami stawiam pytanie to po co jechali ? i sam na nie odpowiem wiekszosc z nich przyjechala tu zarobic pieniadze a nie jak mozna przeczytac "zyskac doswiadczenie " to jest prawda o misji tacy ludzie ktorzy "pekaja" jest maly procent a ich problemem jest rostanie z bliskimi prostujac byli tak jak i ja przygotowywani na taka mozliwosc ze moga stracic to conaj wazniejsz = zycie ale jak pokazaly przyklady z innych misji iraku tylko ci mieli klopoty ktorzy przyjechali tu "rozrabiac" strzelac do samochodow ktore nie zjechaly im z drogi a uwiezcie sa takie miejsca ze nieda rady zjechac i to wywolywaly takie czyny samych irakijczykow "akcja powodoje reakcje " anonim irak