piątek, 25 kwietnia 2008

TVP zawiadomiła prokuraturę ws. wycieku z audytu

TVP złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z ujawnieniem tajnego raportu z audytu, jaki przeprowadziła w spółce firma Ernst & Young.

TVP zawiadomi też Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego o naruszeniu ustawy o ochronie informacji niejawnych.

Informacje z raportu ujawniło w piątek Radio ZET. Według stacji, z dokumentu wynika m.in., że z pieniędzy TVP sfinansowane zostały procesy sądowe b. dyrektor TVP1 Małgorzaty Raczyńskiej oraz wiceszefowej Agencji Informacji Patrycji Koteckiej. Radio ZET informuje też, że "telewizja dopłaca do każdego programu komercyjnego aż 15 proc. z abonamentu", podczas gdy powinny być z niego finansowane tylko programy misyjne. Według stacji raport ma wskazywać też na "żenująco niską efektywność programów".

W przesłanym komunikacie TVP informuje, że tajny raport sporządzony był w sześciu egzemplarzach i zdeponowany w Kancelarii Tajnej TVP. Według TVP pięć egzemplarzy wciąż znajduje się w TVP, z wyjątkiem egzemplarza nr 2, który 28 lutego "został przekazany Ministrowi Skarbu Państwa Panu Aleksandrowi Gradowi, a w dniu 25 kwietnia br. Radio ZET poinformowało, że ma tajny raport z audytu w TVP".

Echa afery podsłuchowej w Krakowie

Prokuratura Apelacyjna w Krakowie sprawdzi całe śledztwo w sprawie rzekomej korupcji w Urzędzie Miasta Krakowa - powiedział reporterowi RMF FM minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.

To efekt ujawnionych przez naszych dziennikarzy informacji, że w czasie śledztwa prokuratorzy zdecydowali się założyć podsłuchy kilkunastu osobom, w tym działaczom Platformy Obywatelskiej.

Według naszych ustaleń podsłuchiwano m.in. ówczesnego senatora PO Andrzeja Gołasia, posła Tomasza Szczypińskiego, a także radnych miasta z PO Bogusława Kośmidra i Kajetana d'Obyrna. Śledztwo jeszcze prowadzi prokuratura okręgowa, materiały lada dzień zostaną skontrolowane. Sprawdzi to prokuratura apelacyjna, ewentualnie prokuratura krajowa. Ta sprawa musi być wyjaśniona. (?) Prokuratorzy, przełożeni wiedzą co w takim wypadku trzeba zrobić. Przypuszczam, że już podjęli w tym zakresie pewne decyzje - stwierdził Zbigniew Ćwiąkalski.

Musi być zbadana cała sprawa, bo tu nie chodzi tylko o same podsłuchy, ale także o pewien plan śledztwa, sposób postępowania, stawiane zarzuty. Myślę, że sprawa wymaga bardziej kompleksowego potraktowania - zaznaczył minister sprawiedliwości.

W przyszłym tygodniu krakowska Platforma Obywatelska ma złożyć w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na nadużyciu władzy. Prokuratura Okręgowa w Krakowie nadal nie komentuje całej sprawy.

Zarzuty Olejniczaka "krzywdzące" dla PiS

Według szefa klubu PiS Przemysława Gosiewskiego, zarzuty przewodniczącego SLD Wojciecha Olejniczaka pod adresem Prawa i Sprawiedliwości są "krzywdzące".

Podkreślił, że politycy nie mieli żadnego wpływu na zatrzymanie Barbary Blidy.

Zdaniem Olejniczaka, okoliczności śmierci Barbary Blidy świadczą o tym, że była to "akcja polityczna" przeciwko SLD, prowadzona przez PiS. Blida popełniła samobójstwo 25 kwietnia 2007 r., gdy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom i - na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach - zatrzymać ją w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem.

- Wiemy, że była to akcja polityczna prowadzona przeciwko SLD, przeciwko całej polskiej lewicy, prowadzona przez polityków PiS - mówił Olejniczak w piątek w Sejmie.

- Olejniczak wypowiada się w sposób krzywdzący, całkowicie sprzeczny ze stanem faktycznym - powiedział na piątkowej konferencji w Sejmie szef klubu PiS.

Jak podkreślił, kwestia zatrzymania Barbary Blidy wynikała z toczących się postępowań w sprawach afery węglowej, "była deczyją czysto procesową, na którą wpływu nie mieli żadni politycy".

Gosiewski zaapelował też do szefa komisji śledczej badającej okoliczności śmierci Barbary Blidy Ryszarda Kalisza (Lewica), by "nie był przeciwny jawności prac tej komisji, bo jest potrzeba, by zeznania prokuratorów nie były utajniane".

Szef klubu PiS podkreślił, że jest też potrzeba, by w ramach prac komisji zostały zbadane także inne wątki afery węglowej.

Z kolei b.minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podkreślił w piątkowej rozmowie z dziennikarzami, że "ostatnie, jawne przesłuchania prokuratorów w Sejmie (przez komisję śledczą ws. Blidy - przyp. red.) zadają kłam twierdzeniom, że były z jego strony jakieś naciski na nich".

- Nigdy się ze mną nie kontaktowali, samodzielnie podejmowali decyzje, byli niezależni w swoich działaniach - oświadczył Ziobro.

W tym tygodniu podczas posiedzenia komisji śledczej m.in. katowicki prokurator Piotr Wolny zeznał, że nie wywierano na niego nacisków ws. prowadzonego śledztwa odnośnie dokonywania lub zaniechania określonych czynności procesowych.

Ziobro mówił, że "funkcjonariusze nie przyszli i nie zastrzelili pani Barbary Blidy, tak jak to za czasów pana (Ryszarda) Kalisza funkcjonariusze mu podlegli zastrzelili dwoje niewinnych studentów w Łodzi".

- Dochodzi nawet do takich błędów ze strony funkcjonariuszy państwa, ale tu takich błędów nie było - powiedział. - Tutaj sama pani Barbara Blida, mając swobodę decyzji, udała się do łazienki i targnęła się na własne życie, co jest tragedią, rzeczą wymagającą współczucia, ale takie historie zdarzają się i to niestety nierzadko - mówił b.minister.

Świadek koronny popełnił samobójstwo w celi

Świadek koronny Andrzej Ł., ps. Gruby, pozostający pod opieką Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp. popełnił samobójstwo - informuje "Polityka".

Rzecznik aresztu Michał Zagłoba przyznał, że doszło do śmierci osadzonego, ale nie podał żadnych szczegółów. Dodał, że sprawę wyjaśnia postępowanie wewnętrzne.

"Polityka", która ujawniła sprawę, podała, że samobójca to świadek koronny Andrzej Ł., ps. Gruby, złodziej luksusowych samochodów. Źródła PAP podają, że nie miał on formalnego statusu świadka koronnego.

Według "Polityki", objęty programem ochrony świadka koronnego "Gruby" nadal kradł, dlatego trafił do aresztu (wtedy też traci się status świadka koronnego). Zdaniem "Polityki" siedział on w monitorowanej celi, ale kamera nie obejmowała kącika sanitarnego, dlatego nikt nie uniemożliwił mu desperackiego kroku.

Śledztwo w sprawie śmierci aresztanta prowadzi białostocki wydział ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Tam jednak w piątek nie udało się uzyskać więcej informacji.

To kolejne samobójstwo w areszcie. Sławomir Kościuk, skazany przez płocki sąd okręgowy na dożywocie w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, kilka dni po wyroku, 4 kwietnia, powiesił się w celi. Trwa śledztwo i wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. W czerwcu ub. roku, w olsztyńskim areszcie powiesił się Wojciech F., któremu śledczy mieli przypisać sprawstwo kierownicze zabójstwa Olewnika.

Głośna jest też sprawa podejrzanego o kradzież obywatela Rumunii Claudiu Crulica, który w areszcie odmówił przyjmowania jedzenia, w styczniu br. zmarł w szpitalu. W związku z tym będą postępowania dyscyplinarne przeciw dyrektorowi Aresztu Śledczego w Krakowie, dyrektorowi szpitala przy tym areszcie i kierownikowi ambulatorium.

USA ograniczają sprzedaż żywności

Coraz droższa żywność w sklepach i reglamentowana sprzedaż ryżu! Amerykanie przecierają oczy ze zdumienia, widząc w swoich dwóch największych sieciach handlowych komunikaty o ograniczeniu zakupów do czterech opakowań ryżu na klienta.

W sumie to 9 kilogramów, więc spory zapas nawet dla dużej rodziny, ale Amerykanów dodatkowo przeraża cena. W Stanach Zjednoczonych ryż zdrożał o ponad połowę w ostatnich miesiącach. Na ograniczeniach cierpią przede wszystkim małe restauracje i sklepiki osiedlowe, które zaopatrują się na co dzień w dużych sieciach handlowych.

Reglamentacja to jednak problem przejściowy, gorzej ze wzrostem cen żywności - podwyżki nękają Amerykanów już od dłuższego czasu. Zauważyłem, że ceny wzrosły. Naprawdę wzrosły. Jeśli pomyślisz o tym, ile wydawałeś 10 lat temu, a teraz - to jest jakaś kpina - mówią korespondentowi RMF FM mieszkańcy Waszyngtonu.

Amerykański rząd uspokaja, żywności w Stanach Zjednoczonych nie zabraknie. Nie lada problem czeka jednak kraje rozwijające się; w opinii Banku Światowego podwyżki cen żywności na tamtejszych rynkach dotkną ponad 100 milionów ludzi. Tam zresztą już wybuchają uliczne zamieszki, a powodem jest głód.

Rosja: Duma jeszcze silniej knebluje media

Duma Państwowa, niższa izba parlamentu Rosji, przyjęła w piątek w pierwszym czytaniu poprawkę do ustawy o środkach masowego przekazu, dającą Kremlowi dodatkowy pretekst do zamykania niepokornych mediów.

Poprawka, zgłoszona przez Roberta Szlegiela z prokremlowskiej partii Jedna Rosja, przewiduje, że środek masowego przekazu może utracić licencję również z powodu publikowania oszczerstw.

Dotychczas powodem do zamknięcia gazety, czasopisma, rozgłośni radiowej lub stacji telewizyjnej mogło być tylko propagowanie terroryzmu, ekstremizmu, pornografii albo przemocy.

Decyzję o odebraniu licencji podejmuje sąd. Muszą ją jednak poprzedzać co najmniej dwa w ciągu 12 miesięcy ostrzeżenia o nadużyciu wolności słowa. Ostrzeżeń takich także udziela sąd na wniosek rządowej agencji monitorującej przestrzeganie prawa przez media.

- Poprawka ma zwrócić uwagę na odpowiedzialność za rzucanie oszczerstw, którą ponosi redakcja i właściciel środka masowego przekazu, a nie tylko dziennikarz - oświadczył Szlegiel, były rzecznik prasowy prokremlowskiego ugrupowania młodzieżowego Nasi.

Poprawka ta została zgłoszona na początku stycznia, jednak nie zyskała poparcia parlamentarnej komisji ds. polityki informacyjnej. Negatywnie zaopiniował ją również rząd.

Jednak w środę komisja ds. polityki informacyjnej zarekomendowała Dumie przyjęcie poprawki. Poparła ją także frakcja Jednej Rosji, licząca 315 z 450 deputowanych. Jej uchwalenie jest więc przesądzone.

Szlegiel zaprzecza, by jego inicjatywa miała związek z niedawną publikacją dziennika "Moskowskij Korriespondient", który zapowiedział rychły ślub ustępującego prezydenta Rosji Władimira Putina z mistrzynią olimpijską w gimnastyce artystycznej Aliną Kabajewą.

Gazeta napisała 11 kwietnia, że Putin w największej tajemnicy rozwiódł się w lutym z żoną Ludmiłą i 15 czerwca ożeni się z młodszą od siebie o 30 lat gimnastyczką. Podał też, że wcześniej miał romans m.in. ze znaną dziennikarką telewizyjną Jekatieriną Andriejewą.

Prezydent osobiście zdementował te rewelacje, oświadczając, że nie ma w nich nawet słowa prawdy. "Zawsze negatywnie odnosiłem się do tych, którzy z zasmarkanymi nosami i swoimi erotycznymi fantazjami wpychają się do czyjegoś życia" - zauważył przy okazji.

W kilka godzin po wystąpieniu Putina właściciel "Moskowskiego Korriespondienta", bankier i były deputowany Aleksandr Lebiediew poinformował o zamknięciu dziennika z powodów ekonomicznych.

Oleg Panfiłow ze Związku Dziennikarzy Rosji ocenił, że poprawka Szlegiela narusza wszystkie międzynarodowe normy dotyczące mediów, pod którymi podpisała się Moskwa.