piątek, 7 grudnia 2007

NATO stara się o jedność ws. Kosowa

Choć kraje NATO nie potrafią uzgodnić, w jaki sposób zareagują na zapowiadane przez Albańczyków z Kosowa jednostronne ogłoszenie niepodległości, szefowie dyplomacji Sojuszu uzgodnili w piątek pozostawienie w tej serbskiej prowincji 17 tys. żołnierzy natowskich sił KFOR.

Rozmowy w NATO odbyły się tuż przed 10 grudnia, kiedy to mediacyjna trojka ds. Kosowa (USA, Rosja i UE) ma złożyć ostatni raport z rozmów o statusie prowincji sekretarzowi generalnemu ONZ Ban Ki Munowi.

Hiszpania, Słowacja i Grecja wyraziły najwięcej zastrzeżeń do ewentualnej niepodległości Kosowa. Jej zwolennikiem są natomiast Stany Zjednoczone, które zabiegają też o poparcie innych krajów.

Źródła dyplomatyczne w Kwaterze Głównej NATO podały, że sekretarz stanu USA Condoleezza Rice jeszcze przed piątkowym posiedzeniem ministrów spotkała się z szefami dyplomacji Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Włoch, zyskując deklaracje poparcia niepodległości Kosowa.

- Ignorowaniem realiów i odsuwaniem w czasie decyzji, które i tak muszą być podjęte, nie zagwarantujemy stabilności regionu - argumentowała na konferencji prasowej Condoleezza Rice.

Ogłoszenie niepodległości przez kosowskich Albańczyków nie ma szans na zatwierdzenie przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, gdzie Rosja, która kategorycznie odrzuca możliwość jednostronnego ogłoszenia niepodległości Kosowa, dysponuje prawem weta. - Rosja poprze tylko takie rozwiązania, które będą do zaakceptowania zarówno przez Serbów, jak i Prisztinę - oświadczył twardo szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow.

Świadom różnicy zdań w łonie Sojuszu, rzecznik NATO zapowiedział, że reakcja na ogłoszoną przez kosowskich Albańczyków niepodległość nie będzie należeć do NATO, które jest sojuszem wojskowym, ale do poszczególnych krajów członkowskich.

Na istniejących wśród krajów członkowskich podziałach zyskuje Rosja - zwrócił uwagę szef belgijskiej dyplomacji Karel De Gucht. - Jeśli Zachód potrafi się porozumieć, to z Rosjanami nie będzie wielkiego problemu, ale jeśli nie będzie zgody, to sprawa jest otwarta - powiedział w czwartek wieczorem.

Ministrowie zdołali się natomiast porozumieć, że wobec możliwego ogłoszenia niepodległości przez rząd w Prisztinie, konieczne jest pozostawienie w Kosowie blisko 17 tys. żołnierzy sił NATO.

- KFOR pozostanie w Kosowie na mocy rezolucji 1244 Rady Bezpieczeństwa ONZ, chyba że postanowi ona inaczej - głoszą wnioski końcowe spotkania ministrów, którzy potwierdzili, że Sojusz jest gotów stać na straży bezpieczeństwa w prowincji także w przypadku zmiany jej statusu.

Sekretarz generalny NATO Jaap de Hoop Scheffer ostrzegł, że sojusz "zdecydowanie wystąpi" przeciwko podżegaczom zachęcającym do ewentualnych zamieszek w Kosowie.

- Dalsze zaangażowanie się NATO w sprawę bezpieczeństwa regionu ma kluczowe znaczenie i będziemy zdecydowanie występować przeciwko każdemu, kto ucieknie się do przemocy - oznajmił Scheffer.

Kosowo, choć formalnie należy do Serbii, to od 1999 roku jest administrowane przez ONZ. Dotychczasowe rozmowy Serbów i kosowskich Albańczyków pod egidą trojki nie przyniosły rezultatów. Albańczycy, którzy stanowią około 90 proc. mieszkańców prowincji żądają niepodległości, a Serbowie wciąż zgadzają się jedynie na zwiększenie autonomii prowincji.

- Niezależnie od wyniku procesu określania statusu Kosowa powinno ono pozostać miejscem, gdzie Albańczycy, Serbowie i inne narodowości mogą mieszkać razem, wolni od obaw i prześladowań" - oznajmił Scheffer. "Jesteśmy zdecydowani w tym dopomóc - zadeklarował.

W poniedziałek przyszłość Kosowa będzie jednym z głównych tematów posiedzenia unijnych ministrów spraw zagranicznych w Brukseli.

Brak komentarzy: